poniedziałek, 12 października 2015

Relacja z wizyty Buddy'ego Valastro w PL


Do Warszawy jechałam z sercem na dłoni, nie mogłam doczekać się momentu aż zobaczę mojego mentora w sprawach cukiernictwa. To właśnie program, który stworzy Buddy Valastro spowodował, że i ja zaczęłam bawić się masą cukrową i próbować rozwijać swoje zdolności plastyczne.

Pamiętam, że na Warszawskich Targach Książki rozmawiałam z polską wybitną cukiernik Małgorzatą Weber, która opowiadała mi o swoim spotkaniem z Buddym. Byłam zachwycona i na dobrą sprawę poczułam nutkę zazdrości, bo sama o tym bardzo długo marzyłam. Więc jak się dowiedziałam, że będzie on w Warszawie nie brałam pod uwagę opcji, że mnie tam nie będzie. Co wcale nie okazało się tak proste jak być miało.

Moi rodzice postanowili wyprawić swoją 30 rocznicę ślubu 10 października czyli dzień po wizycie Buddy'ego. Tego samego dnia urodziny ma także mój szwagier. A dzień później urodziny wyprawiała moja druga połówka. Te wszystkie wydarzenia były równoznaczne z 3 tortami. Ciężkie zadanie czekało na mnie. Ale na szczęście wszystko się udało. W czwartek dwa torty były gotowe, a w sobotę gdy impreza rodziców trwała w najlepsze ja snułam się po kuchni i pichciłam ostatni torcik. 

No ale przechodząc do sedna. Spotkanie w Galerii Mokotów miało rozpocząć się o godzinie 17. Wchodząc tam już o godzinie 16 była masa ludzi pod sceną. O godzinie 17 zamiast Buddy'ego wszedł prowadzący i poinformował, że gość pojawi się dopiero o 18... Nie byłam z tego zadowolona, tak jak chyba większość ludzi, ale oczekiwanie tylko rozgrzało atmosferę. W czasie gdy czekaliśmy na przyjazd gwiazdy odbywały się konkursy i zabawy dla dzieci. Miły czas dla dzieciaków i ich rodzin, aż przyjemnie się oglądało uśmiechy na małych buziach.

W końcu o godzinie 18.15 pojawił się Buddy. Okrzykom nie było końca, wiwaty, oklaski, a chyba nawet i łzy pojawiły się wśród widowni. No i u samego oczekiwanego. Wzruszył się on niezmiernie, dziękował fanom, kręcił filmik dla rodziny, wysyłał buziaki i przytulał dzieciaki. Na prawdę aż ciepło na sercu się robiło, była tak przyjazna atmosfera!

Po przywitaniu nastał czas na pytania. Buddy rzeczowo i wyczerpująco odpowiadał na pytania fanów. Tłumacz też miał dobrą zabawę... szczególnie gdy prowadzący wydarzenie mówił Buddy'emu jak radzić sobie z rozwalonymi tortami - robiąc bajaderkę. Wszytko pięknie, ładnie tylko to tłumacz musiał Buddy'emu opisać nasz specjał po angielsku ;)

Jednym z pytań od widowni było: "Jakiego pytania nikt Ci jeszcze nie zadał?" Na to Buddy powiedział, ze takie nie istnieje, ale że najczęściej pytają komu by zrobił tort gdyby mógł wybrać dowolną osobę na świecie, żyjącą czy nie żyjącą.. I na to powiedział, że swojemu tacie by pokazać jak się rozwinął. Po chwili zadumy dodał, ze gdyby miał wybrać osobę żyjącą byłby to papież :)



Po pytaniach znalazła się chwila na robienie zdjęć i rozdawanie reszty prezentów od TLC Polska, jako, ze kolejkę do zdjęć zrobili z drugiej strony sceny niż ja stałam to na pocieszenie prowadzący wręczył mi jedną z paczek... chociaż tyle ;)

Nie żałuję ani trochę tego wyjazdu, było cudownie, przyjaźnie i bardzo wzruszająco, na następną taką wizytę zapraszam i was!

PS. Zdjęcia nie najlepszej jakości, nie dało się tam przemieszczać ;)












Prawie mi wyszło zdjęcie z Buddym ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz